aaa4
n00b
Dołączył: 26 Lut 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:41, 20 Mar 2018 Temat postu: dfdf |
|
|
Prysznic nieco pomogl, ale nie zlikwidowal tepego bolu nad oczami ani dziwnego szarego
welonu, przez jaki Claire widziala swiat. Domyslala sie, ze to skutek wyczerpania i stresu. Nic nie bylo
jak byc powinno. Zmienila ubranie, zlapala plecak i wrocila do szpitala - tym razem taksowka, mimo
ze byl srodek dni - zeby zaczekac tam, az zaczna sie godziny odwiedzin na od dziale intensywnej
terapii. Nie natknela sie na Jasona, ale tez nie spodziewala sie, ze bedzie sie chcial az tak rzucac w
oczy. Albo ze okaze sie tak glupi. Juz dosc dlugo rozne sprawki uchodzily mu na sucho.
No ale z drugiej strony nie byl szczegolnie przewidujacy. Raczej taki typ, ktory z miejsca
bierze, na co ma ochote. Wiec co to znaczylo? Czy Eve miala racje? Czy to wszystko dzialo sie za
czyims przyzwoleniem, a Jasonowi zostawiono wolna reke i mogl gwalcic, zabijac i atakowac nozem
zgodnie z wlasnym chwilowym nastrojem? Zadrzala na mysl o tym.
Na szczescie, kiedy Claire przyjechala do szpitala, siostra Fenton nie miala dyzuru. Zglosila sie
na dyzurce do innej, mlodszej i sympatyczniejszej kobiety o nazwisku Helen Porter, a potem poszla
poszukac sobie miejsca w poczekalni. Szpital byl sensownie zaprojektowany. W poczekalni staly
biurka i byla instalacja internetowa. Claire usiadla przy biurku. Internet przewodowy mieli do bani,
ale polaczenie bezprzewodowe dzialalo niezle.
Oczywiscie, filtry ograniczaly mozliwosc swobodnego poruszania sie po sieci i Claire szybko
sie zirytowala, usilujac dowiedziec sie, co sie dzieje na swiecie poza Morganville...
Pewnie ciagle to samo, pomyslala. Wojny, zbrodnie, smierc, okropnosci. Czasami trudno bylo
nawet uwazac wampiry za wcielenie zla, kiedy myslalo sie o rzeczach, jakie potrafili nawzajem robic
sobie ludzie, i to nawet nie posiadajac wymowki w postaci koniecznosci wypicia pol litra zero Rh plus,
zeby przetrwac do konca dnia.
Zastanawiala sie, czy wampiry przeprowadzily jakies po-rzadne sledztwo w sprawie ataku na
Sama. Oczywiscie, cos musialy znalezc, ale z drugiej strony za wiele szczescia w przypadku taty
Shane'a nie mialy...
Polaczenie internetowe zostalo przerwane, kiedy byla w polowie mejla do rodzicow. Nie
chciala dzwonic, bo kusiloby ja okropnie, zeby zaczac przy okazji wylewac z siebie lek i zal i szukac u
nich pociechy - w koncu, czy nie od tego ma sie rodzicow? - ale gdyby to zrobila, to oni w te pedy
przyjechaliby do miasta, co byloby fatalnym posunieciem, albo znow probowaliby ja wypisac z
uczelni, co by bylo jeszcze gorsze. Zdecydowanie pod kazdym wzgledem gorsze.
Wiedziala jednak, ze mama juz za dlugo czeka na wiadomosc od niej i ze im dluzej bedzie to
odkladala, tym bardziej stresujaca bedzie pozniej rozmowa.
Claire wylaczyla laptop, spakowala go i otworzyla klapke swojego nowego wypasionego
telefonu. Polyskiwal blado niebieskim swiatlem, kiedy wybierala numer. Uslyszala ciche klikniecie. To
pewnie znaczylo, ze jej rozmowa jest nagrywana, a przynajmniej monitorowana. Tym bardziej trzeba
uwazac, co sie mowi.
Mama odezwala sie po trzecim dzwonku.
-Halo?
Post został pochwalony 0 razy
|
|